poniedziałek, 28 lutego 2011

Łap powietrze.

Dziś bliska mi osoba powiedziała,że musi zacząć korzystać z życia, dając do zrozumienia,że do tej pory niedostatecznie z niego korzystała. Osoba towarzyska,w stałym związku, pełen terminarz zajęć, praca, mnóstwo możliwości- imprez,koncertów,rozrywek wszelakich.
Do głowy wpadło mi wtedy pytanie,mianowicie jak możemy w pełni korzystać z życia?
Czy łapanie tzw 'chwili' to imprezowanie,nie wiem-skakanie ze spadochronem? Czy np. życie bez zobowiązań?
A jeśli wg kogoś to drugie to czy wg Was naprawdę nie da się w pełni cieszyć życiem będąc w stałym związku?


P.S.
I tak apropo zaprzyjaźnionego lubieszpinak - ja kochamburaki!


wtorek, 22 lutego 2011

niedziela, 20 lutego 2011

Warszawa.

Kocham moje miasto. I nigdy jakoś konkretnie nie odczuwałam potrzeby ruszenia w Polske, żeby 'zobaczyć'. Odkryłam jak niewiele miast widziałam, a szkoda. Dlatego oprócz powrotu na spokojnie do Łodzi chciałabym wypuścić się gdzieś jeszcze. Myśle o Poznaniu, Wrocławiu i Szczecinie.
Które miasto polecacie na początek i dlaczego? I co warto w nich zobaczyć?
Całuje i czekam na sugestie.

Piosenka na dziś:



sobota, 19 lutego 2011

tak śmiesznie mali.

Obudziłam się dziś z, mam wrażenie,okropną ale prawdziwą myślą w głowie.
Wszystko na świecie jest okropnie niestałe i delikatne. Jedyne czego możemy być w życiu pewni to to,że rodzice bedą nas kochać MIMO WSZYSTKO ( a i to nie zawsze się sprawdza ).
Reszta? Reszta pojawia się i równie szybko znika. Czemu to zostało tak boleśnie zaprogramowane? Czemu nie możemy się ze sobą wiązać na zawsze?
Czy komuś naprawde przeszkadzałoby gdyby można było np przysiąc sobie,że będziemy no matter what przyjaźnić się i to wiązałoby nas przyjaźnią dozgonną?
A związki? Jak oprócz nieustannych starań i walki z otoczeniem,żeby utrzymać te osobe przy sobie można sprawić,że ta osoba zostanie już z nami do końca?
Czy to naprawdę życie jest tak okrutne czy to my jesteśmy tak niestali i zmienni?
Nawet jeśli coś jest piękne i prawdziwe to czy można kiedyś przestać się o to martwić?


piątek, 18 lutego 2011

Manufaktura.

Jeśli komuś nie zdarzyło się jeszcze (tak jak mi) zobaczyć na żywo łódzkiej Manufaktury to niech wsiada w pociąg/samochód i rusza. Czegoś tak urokliwego nie widziałam dawno.
Wracam do Łodzi niedługo,zwiedzić trochę wiecęj niż udało mi się tym razem.

I przy okazji, fanom Jeff'a Bridgesa i amerykańskiego akcentu z serii '2 pyzy w buzi' polecam film 'Prawdziwe Męstwo'.




czwartek, 17 lutego 2011

ŁDZ.

A ta zamieć śnieżna dziś przypomina mi o wiośnie, za którą już bardzo tęsknie.
Łódź, wracam jutro.
Cześć Wam,pa.




Pomarańczowe pokusy.

Sesja skończona, skończył sie też etap niedbania o swoje zdrowie i o to czym się odżywiam bo "mózg potrzebuje kalorii". Idzie mi naprawde całkiem nieźle, mam dobrego Ducha do pomocy. Nie mniej zauważyłam u siebie dziwną reakcje na ten zdrowy styl życia. Mam niewiarygodną ochote gotować i piec. Nie dla siebie. Moje 'dietowe' potrawy są tak zdrowe i czasami niestety pozbawione smaku,że aż mi niedobrze od tego zdrowia i witamin. Mam w głowie milion przepisów dla ludzi, którzy nie muszą dbać o kalorie.
W ostatniej Walentynkowej 'Kuchni' ukazał sie przepis na uwaga... Brownie z pomarańczową solą.
W dziedzinie Brownie jako takiego ponoć sprawdzam się celująco. A myśl o nucie pomarańczy i kontrastującą ze słodyczą czekolady smakową solą coraz mocniej karzę mi pójśc do sklepu po składniki.
Może Tata,który udaje,że odchudza się ze mna skusi sie na ten nowatorski deser. Smykałke do tych spraw odziedziczyłam właśnie po nim.
Tylko muszę dopilnować,żeby pożarł wszystko.
Nie obawiam się o siebie...ale niech lepiej zje.


P.S. Gotować kocham, najczęściej według własnych pomysłów, ale polecam też gotującym magazyn 'Kuchnia'. 88stron wyobraźni kulinarnej.



środa, 16 lutego 2011

Rozstania i powroty.

Za namową kolegi Sebastiana (blog-zly.blogspot.com) postanowiłam wrócić.
Dawno mnie nie było, wiele się nie działo, ale mam nadzieję,że wejdę w drugą odsłonę mojego szamelabe z nową energią i ciekawymi przemyśleniami.

Za mną nareszcie sesja zimowa, trochę się musiałam namęczyć ale skończyło się jedną poprawką i szybko, pieknie, zgrabnie ją zaliczyłam. Z racji pracy na dłuższe ferie pozwolić sobie niestety nie mogę, ale żeby jakkolwiek odbić sobie te tygodnie ślęczenia nad notatkami w domu, jedziemy z moim przyjacielem Smithem do Łodzi na 24h trip. Mam nadzieję,że dojedziemy i wrócimy w jednym kawałku.

Piękne słońce dzisiaj znów. Warszawie do twarzy.